wtorek, 10 stycznia 2017

FIP - co to takiego?

Witam wszystkich miłośników kotów w kolejnym poście! 😄
Dzisiaj przychodzę do Was z historią i przebiegiem choroby mojego kochanego Zenka. Jeżeli jesteś posiadaczem kota, myślę, że powinieneś o niej poczytać i zdobyć trochę cennych informacji. To, co miało miejsce w jego życiu jest bardzo rzadkie. Mało kiedy weterynarz spotyka się z diagnozą, którą jest FIP. FIP hm... Ale co to właściwie jest? Pewnie nikt z Was nie słyszał wcześniej o tej chorobie. Rozwijając ten skrót wychodzi nam Feline Infectious Peritonitis, czyli zakaźne zapalenie otrzewnej. Po nazwie można pomyśleć, że jest to tylko zapalenie, które z łatwością można wyleczyć. Niestety, realia tego wirusa są inne... Każdy dotknięty nią kotek, zostaje skazany na śmierć. Będąc w lecznicy, weterynarz powiedział nam, że są szanse na przezwyciężenie choroby, sprowadzając lek za 10tysięcy złotych. Jednak nie daje on 100% gwarancji na powodzenie. A więc jaką? Szansa wyjścia z choroby wynosi 10%. Niestety w przypadku Zenka jego stan był już tak krytyczny, że jedyną rzeczą, która mogła mu ulżyć i pomóc było uśpienie. Skąd, więc wziął się wirus? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi. Pierwsze zetknięcia z nim pojawiły się w latach 50. i do dzisiaj nikt nie wynalazł leku na jego przezwyciężenie. Badania dowiodły, że dotyka ona częściej kotów rasowych (co nie wyklucza zachorowania przez dachowce), a ogromną rolę w podatności na zachorowanie są czynniki genetyczne. Dotyka ona zwierzęta najczęściej w młodym wieku, od 3. miesiąca życia do 3 lat, ale może ujawnić się również u starszych osobników. Co ją wywołuje? Myślę, że jest to bardzo istotna wiadomość, której każdy posiadacz kota powinien być świadomy by nie doprowadzić do tragedii. Zacznę od tego co może Was zdziwić. Otóż prawie każdy kot jest nosicielem jelitowego koronawirusa (ang.coronawirus),  jednak we większości przypadków jest on zupełnie niegroźny. Jednak nie zmienia to faktu, że w każdej chwili może zaatakować. Dochodzi wtedy do jego mutacji. Kiedy odporność naszego pupila zaczyna pogarszać się, co jest spowodowane poprzez różne czynniki zewnętrzne wirus zaczyna atakować organizm. Do czynników tych należą m.in.:
 
- infekcje oddechowe,
- złe warunki hodowlane,
- niedożywienie.

Bardzo istotną rzeczą w życiu kota jest stres. Czy to  wywołany zmianą miejsca zamieszkania, podróżami w samochodzie czy wycieczkami na wystawy hodowlane, ale również zmianę właściciel. Ma on wpływ na rozwój choroby u osobników, które są nosicielami wirusa. Dlatego nie narażajcie swoich pupili na jakikolwiek stres! Od weterynarza słyszałam, że czynniki wywołujące tę chorobę można przynieść do domu nawet pod butami. Koronawirus FIPV wywołuje oczywiście odpowiedź organizmu i produkcję przeciwciał, jest ona jednak nie tylko nieskuteczna, ale wręcz pogarsza sprawę. Przeciwciała nie neutralizują wirusa, ale jedynie wiążą go, i jeśli przedostaną się przez barierę jelitową do krwiobiegu, stają się posłańcami i transporterami wirusa po całym organizmie. W taki sposób wirus FIP dostaje się do wielu różnych ważnych narządów, wywołując ich poważny stan zapalny. Co działo się z Zenkiem? Otóż pierwszym objawem, który u niego zauważyłam był spadek apetytu. A wiadomo jeżeli nasz pupil przestaje jeść to jego waga zaczyna spadać. Jego ogon nie był juz tak puszysty jak kiedyś. Zenek robił się coraz marniejszy. Kiedy jego spadek wagi zaniepokoił nas jak najprędzej podjęliśmy decyzje o wizycie w klinice. Niestety wynikiem zachowania Zenka mogło być wiele chorób. Właśnie dlatego FIP jest bardzo i to bardzo trudny do zdiagnozowania. U wielu osobników pojawia się również biegunka. A więc co zrobił lekarz? Przez następne kilka tygodni jeździliśmy na wizyty po najróżniejsze witaminy i środki poprawiające odporność. Było lepiej? Tak. Szkoda, że tylko na chwilę... Przez moment Zenek zaczął jeść i jego stan się poprawił, niestety było to złudne. Lekarze robili najróżniejsze badania, jednak nic nie wykazywało niepokojących rzeczy. Zenek był już u skraju wyczerpania. Jego stan był krytyczny. Jedyne co robił to leżał obok kominka wpatrując się w jedno miejsce. To było straszne. Widziałam jak cierpi, ale nie byłam w stanie mu pomóc - ja, ani lekarze... Trzeba było podjąć radykalne kroki. Brzuch Zenka został ogolony i rozkrojony. Jeżeli inne badania nic nie wykazały, jedyną opcją zostały oględziny organów wewnętrznych. Po widoku, który zobaczył lekarz, jego mina mówiła sama za siebie - to koniec. Wnętrze jamy brzusznej było wypełnione białą pieniąca się substancją. Właśnie wtedy weterynarz mógł postawić diagnozę - FIP. Wystąpił on w postaci wysiękowej. W tej formie choroby bardzo szybko pojawia się charakterystyczny, słomkowej barwy pienisty płyn, zbierający się w jamach ciała, lepki w dotyku z powodu dużej ilości elementów białkowych. Zbiera się on  najczęściej w jamie brzusznej, rzadziej w klatce piersiowej, niekiedy w obu. Drugą postacią jest postać bezwysiękowa. Jest ona o wiele rzadsza od tej poprzedniej, ale i trudniejsza w zdiagnozowaniu. Niestety nie miałam z nią do czynienia, więc nie wiem za wiele na jej temat. Po śmierci Zenka byłam zrozpaczona. Nawet dzisiaj poruszając tak wrażliwy dla mnie temat mam łzy w oczach. Jednak najgorszy ból w tym wszystkim sprawiła mi moja bezradność. Choroba, która go dotknęła jest na tyle rzadka i trudna do wykrycia, że uniemożliwiła skrócenie jego cierpień. Gdyby nie operacja, postawienie diagnozy i bezbolesne uśpienie Zenek zginąłby tragicznie. Narządy objęte lepką pianą najprawdopodobniej w końcowej fazie pękłyby powodując niewyobrażalny ból dla nas wszystkich. Myślę, że jego koniec był takim szczęściem w nieszczęściu, ponieważ nawet nie wiedział, że już nigdy nas nie zobaczy, odszedł bezboleśnie. Gdyby jednak lekarze weterynarii nie zdecydowali się na operacje we właściwym czasie nawet nie chce myśleć jakby się to wszystko skończyło. Przykro mi, że śmierć dotknęła go tak szybko, w wieku nawet nie dwóch lat. 😿 Podsumowując historię mojego kota oraz analizując informacje o wirusie, który go dotknął należy pamiętać o tym, iż choroba ta jest najczęściej wywoływana spadkiem odporności kota (w przypadku, kiedy jest on nosicielem wirusa), więc tu spoczywa olbrzymia odpowiedzialność właścicieli kotów, aby dbali o ich profilaktyczne szczepienia, regularne odrobaczania, odpowiednie żywienie oraz chronili przed stresem w szerokim tego słowa znaczeniu. Ograniczając do minimum te czynniki, zwiększa się szanse na dłuższe życie pupila. Jednak pamiętajmy i pocieszajmy się faktem, że nie jest to choroba częsta, a dzięki rozwojowi wiedzy na jej temat na pewno niedługo uda się nam z nią uporać. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

Jeżeli macie do mnie pytania dotyczące tego postu pytajcie śmiało! Z wielką chęcią na nie odpowiem:)

Na zakończenie kot, którego nigdy nie wymarzę z pamięci - Zenek 🐱💖





 Do zobaczenia w kolejnych postach! 😊






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz