wtorek, 31 stycznia 2017

"Kot Bob i ja"

Hejka!
Dzisiaj przychodzę do Was z czymś nieco innym niż zawsze... 13 stycznia po raz pierwszy na ekranach polskich kin emitowano film "Kot Bob i ja", który miałam przyjemność obejrzeć. 


Jest to niezwykła, poruszająca historia uzależnionego od narkotyków ulicznego grajka Jamesa Bowena, któremu w powrocie do rzeczywistości i normalnego życia pomógł... kot. Główny bohater został odrzucony przez ojca. Ten zaś prowadził cudowne, wręcz wymarzone życie ze swoją żoną i dziećmi nie martwiąc się o losy biologicznego syna. James snuje się, więc po ulicach, w biedzie, poszukując jedzenia nawet w śmietnikach. Jedyną rzeczą, dla której chce żyć jest muzyka - uwielbia grać i kocha komponować nowe utwory. Przez świat kroczy z gitarą, która daje mu powód do dumy. Jednak myśl o narkotykach nie daje mu spokoju dlatego uczęszcza na spotkania z panią, która na każdym kroku szuka wyjścia z trudnej sytuacji mężczyzny. W końcu przez jakiś czas James regularnie bierze metadon by za jakiś czas odłożyć go i ostatecznie móc nazwać się "czystym".  Będąc prawie na dnie w jego życiu pojawił się kot, który stopniowo odmienił jego życie. Został znaleziony przed mieszkaniem, które wywalczyła dla niego terapeutka, ponieważ wiedziała, że James to wyjątkowy człowiek i mocno w niego wierzyła. Z pewnych przyczyn nazwał go Bob. Tak właśnie miało być. Ale dlaczego? Tego już Wam nie powiem hihi:) Krótko mówiąc - genialny film, który nie jednego doprowadziłby do łez. Pokazuje jak diametralnie potrafi zmienić się życie każdego z nas. Uświadamia, że warto walczyć do końca pomimo wszystkich napotkanych przeciwności - NIGDY nie należy się poddawać. Rudy, pewny siebie, chadzający własnymi ścieżkami, niezależny, chimeryczny kot stał się oparciem w życiu Jamesa. To on dał mu siłę i chęć walki w tym całym nieprzewidywalnym, pełnym przeszkód i pułapek wszechświecie. Może w Waszym życiu również jest taki ktoś, który odwróci je o 180 stopni? A może już tak się stało? Film zdecydowanie skłania do refleksji. Po obejrzeniu go w głowie pojawia się mnóstwo najróżniejszych pytań, na które szukamy odpowiedzi. Ale czy je znajdziemy? Niekoniecznie. Jeżeli nie ma ich teraz być może poznamy je dopiero w nieprzewidywalnych okolicznościach... a może już zawsze zostaną zagadką? 




Historia Jamesa i Boba mogłaby być bajką dla dorosłych, gdyby nie zdarzyła się naprawdę. "Kot Bob i ja" niczym specjalnie nie zaskakuje, ani nie bawi co chwila sytuacyjnym żartem – największa jego siła tkwi w wiarygodnym ujęciu historii, która w lżejszej stylistyce mogłaby się wydawać zbyt cukierkowa. James Bowen jest brytyjskim muzykiem i pisarzem od wielu lat mieszkającym w Londynie. W 2007 roku w tajemniczych okolicznościach znalazł rudego kocura, którego nazwał Bob. Od tamtej pory są nierozłączni… A swoją historią postanowił podzielić się z całym światem, pisząc książkę opisującą życie z tym rudym czworonogiem. Na podstawie bestselleru nagrano film, który po raz pierwszy w Polsce emitowano w styczniu 2017 roku. Gorąco polecam i zapraszam Was na przyjemny, pełen emocji seans w jeden z tych zimowych wieczorów... A wszystkim miłośnikom książek oznajmiam, że książkę już dziś mogą nabyć w dobrych księgarniach:) 



Zdjęcia zaczerpnęłam ze strony multikina, strony empiku, tutaj, tutaj oraz tutaj.



piątek, 27 stycznia 2017

Jak pies z kotem

Hejka!
Już od dawna planowałam napisać dla Was post o relacjach psa z kotem, ale jakoś nie umiałam się za to zabrać. No, ale w końcu trochę się spięłam i postanowiłam podzielić się z Wami swoimi obserwacjami:) Psy są zwierzętami, z którymi mam kontakt od zawsze. Zanim się urodziłam rodzice przynieśli Sabcie - słodkiego blond kundelka ze schroniska, a dwa lata po moich urodzinach Eli - uroczą jamniczkę. Pojawiły się w moim życiu znacznie szybciej niż koty. Stereotypy mówią, że to zły pomysł umieszczać je pod jednym dachem z kotem, tak z kotem a co dopiero z cała gromadką kotów! Ale czy to prawda? Zdecydowanie nie! Wbrew pozorom psy są bardzo otwarte na kocie relacje. Kiedy po raz pierwszy na cztery łapki w progu mojej kuchni stanęła Zuzia zainteresowanie Eli i Sabci było ogromne. Oba pieski obserwowały ją bez przerwy. Ani razu nie warknęły ani nie szczeknęły na kociaka. Wręcz przeciwnie. Były skłonne do zabawy. Więc jeżeli jesteście posiadaczami psów i zastanawiacie się nad kupnem kota - jak najbardziej polecam. Zwierzęta bardzo szybko nawiązują przyjazne relacje:) Już po kilku tygodniach Zuzka i Eli bawiły się znakomicie, niczym rodzeństwo. Zresztą zobaczcie sami jakie zapasy sobie urządziły na kanapie! 




Zuzia już dużo wcześniej zaczepiała Eli, żeby się z nią bawić. Odważyła się to robić nawet kiedy spała po czym sama do niej dołączała. Krótko mówiąc - między nimi zaiskrzyło od samego początku! 




Jak to się mówi... Stara przyjaźń nie rdzewieje:)


Przyznam się Wam też, że niekiedy tak się rozbestwiły, że sporo narozrabiały hihi. Jednego razu, goniąc się rozsypały cały koszyk klamerek! Ciekawe kto to teraz posprząta... 



Ale Sabcia także odnalazła z Zuzią wspólny język:) 


Dzisiaj - kiedy moja kocia rodzina nieco się powiększyła sądzę, że sprawienie psiemu podopiecznemu kociego pupila jest najlepszą rzeczą jaką można zrobić! W moim domu nie tylko Zuzi odpowiadało psie towarzystwo, ale i reszcie moich futrzaków. Tworzą wspaniałą, kochającą się rodzinę na każdym kroku:) 



Radość ich wszystkich jest jeszcze większa kiedy w weekendy odwiedza nas Misia - psinka mojej babci. Kiedy wbiega w próg drzwi pierwsze co chce zrobić to pobawić się z kociakami. Biega za nimi jak szalona. Jednak kiedy one nie mają ochoty uspokaja się i spędza z nimi czas leniuchując na kanapie. Wszystko wygląda wtedy tak uroczo 💓


Do zobaczenia w następnym poście!
Dajcie znać w komentarzu jak Wam się podobał dzisiejszy wpis:)


wtorek, 24 stycznia 2017

Kocie nawyki

Hej wszystkim!
Dzisiaj przychodzę do Was z nową falą kocich zdjęć! Jesteście ciekawi co przygotowałam? No, więc wpadłam na pomysł, żeby przedstawić Wam kilka kocich nawyków, które górują w mojej rodzince:) Na początek odwołam się do poprzedniego posta. "Spać można wszędzie..." - czegoś tu brakuje. Rzeczywiście - spać można wszędzie, ale czy zawsze będzie to tylko zwyczajne drzemanie? Dlatego dodam: I W KAŻDY SPOSÓB! Jednymi ze śmiesznych kocich zachowań są ich pozycje podczas snu. Bardzo często kiedy wchodzę do pokoju i widzę moje śpiące mruczki nie mogę powstrzymać się od śmiechu i szybko biegnę po aparat. Oto kilka momentów, które udało mi się uchwycić 😀





Pozycje pozycjami, ale musicie wiedzieć, że jeżeli w domu znajduje się troszkę więcej dusz towarzystwa są one prawie, że nierozłączne. Rzadko kiedy widzę mojego podopiecznego samego! Czy to nie urocze?






Ciekawym i dość śmiesznym zjawiskiem są też kocie języczki. Posiadacze kotów na pewno nie raz zetknęli się z tym widokiem. Zwierzęta te bardzo często miewają wyjątkowe i cudowne sny podczas, których swoje zadowolenie pokazują swoim obserwatorom! Zresztą można to zauważyć nie tylko podczas kociej drzemki. 



To teraz spójrzcie na Rudolfa, który oprócz wytykania języczka nie wyobraża sobie siedzieć inaczej niż niczym król lew! Taka już jego natura:D


Koty są doskonałymi obserwatorami. Jeżeli jesteście posiadaczami tych uroczych futrzaków na pewno wiecie, że każde okno ich zainteresuje. W tym wypadku parapet niestety nie może służyć ozdobnym kwiatkom czy innym roślinkom, bo mogłoby się to źle dla nich skończyć. Nie ważne czy to lato czy zima - kot chce podziwiać krajobraz o każdej porze roku. Dodam, że siatka założona na oknie jest kolejną kocią atrakcją hihi. 




Ale krajobrazy nie są jedyną rzeczą, którą uwielbiają podziwiać. Ulubionym zajęciem Zuzi jest zachwycanie się swoją urodą!


Wiadomo każdy woli coś innego. Nie tylko ludzkie dzieci kochają bajki. Zobaczcie sami:) 


Do zobaczenia w następnym poście!:)))





niedziela, 22 stycznia 2017

Z serii: Spać można wszędzie...

Witam Was w kolejnym poście! 
Chodząc po najróżniejszych sklepach zoologicznych omijamy sporo kocich artykułów. Wielu ludzi nie posiadających włochatego przyjaciela widuje mnóstwo legowisk, drapaków czy dywanów przeznaczonych dla tych pupili. Jednak czy to jest to, co naprawdę zadowala kota? W pewnym stopniu tak, ale każdy posiadacz życiowego przyjaciela wie, że są to najmniej istotne rzeczy. Nie ważne czy w domu są najdroższe, najwyższej klasy legowiska, różowe w najpiękniejsze wzorki czy też zwykłe szare kocyki... Kot i tak zawsze wybierze inną drogę. Jaką? Tosi, kocie legowisko nie wystarcza. Więc jakie miejsce do spania jest dla niej najodpowiedniejsze? Wydaje mi się, że nasze ludzkie kanapy i łóżka są idealne! Zobaczcie sami z jakim zadowoleniem spoczywa na tym wielkim łożu 😃


Często zastanawiam się po co my to wszystko kupujemy skoro koty i tak z tego nie korzystają... Nie lepiej kupić jeden zlew więcej? Na pewno jest bardziej wygodny niż nie jedno kocie legowisko! 😂


 
Przyznam, że nowy zlew specjalnie dla kota to trochę droga inwestycja. Ale zawsze są inne wyjścia. Na przykład pudełko czy karton! One zawsze sprawią, że kociak będzie czuł się w nim jak w raju! Nie minie minuta i już zaśnie jak małe dziecko.



 Została jeszcze jedna opcja. Może jesteście wielkimi miłośnikami nie tylko kotów? Każdy z nas wie, że kot i pies to dwa różne światy. Chwila... każdy? Nie, nie! Tylko Ci którzy nie mieli tych dwóch stworzonek pod swoim dachem tak myślą. To tylko stereotyp. Te zwierzęta potrafią porozumieć się niczym najlepsi przyjaciele od przedszkola do starości i w nie jednym przypadku jeden wyświadcza przysługę drugiemu. Kiedyś byłam nawet świadkiem takiej jednej przysługi, zobaczcie sami jak ich przyjaźń współgra 😅



Przyznam się Wam do czegoś. Uwielbiam dla Was pisać na te wszystkie kocie tematy i robiłabym to częściej, gdyby nie jedno małe 'ale'. Po prostu nie mogę! Harry spędził już nie jeden koci wieczór na moim niezbędniku do pisania postów! Serduszko by mi pękło gdybym musiała zakłócić jego spokój, spójrzcie jaki jest szczęśliwy 💖

Myślę, że odziedziczył to po swoim tacie - Zenku, który również nie był zwolennikiem kocich legowisk!

Z pewnością mogę stwierdzić, że jest to najczęściej wybierane miejsce do spania przez moje kociaki.





Na dzisiaj to wszystko. Jeżeli spodobał się Wam dzisiejszy post to mam dobrą wiadomość! Niebawem pojawi się kolejny z tej samej serii. Ja już szykuję wszystkie zdjęcia, a Was zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu 😊

Do zobaczenia!









piątek, 20 stycznia 2017

Na wesoło, part 2

Hejka!
Na początek przepraszam Was za dłuższą nieobecność, ale niestety kończy się semestr i jak zawsze najwięcej nauki przypada na sam koniec:D Dzisiaj jak się domyślacie po tytle posta - część druga serii "Na wesoło. W tym poście przede wszystkim zobaczycie najróżniejsze sposoby na picie moich kotów 😁 Jeżeli posiadacie swojego włochatego przyjaciela na pewno wiecie, że każdy powinien być czesany. No, ale jednak nie każdemu się to podoba. Jedni uciekają, inni miauczą, hyczą, a jeszcze inni... hmm zobaczcie sami jak Rudolf zareagował na widok szczotki! (film nie jest obsługiwany przez urządzenia mobilne, dlatego można zobaczyć go TUTAJ )



Kolejnym ciekawym zjawiskiem jakie możemy zaobserwować u tych cudownych zwierząt jest spożywanie wody. To tylko picie, a jednak wiele z Was nie zdaje sobie sprawy ile na nie metod mają koty! Zadziwiające! Poznajcie Zuzie, która za nic w świecie nie zamoczy języczka w misce. Więc jak się napije? Dobre pytanie 😄 (film nie jest obsługiwany przez urządzenia mobilne, dlatego można zobaczyć go TUTAJ )



A teraz leniwy Rudolf i jego koci sposób :D (film nie jest obsługiwany przez urządzenia mobilne, dlatego można zobaczyć go TUTAJ


A na zakończenie Putuś - kot, który dorwie wszystko co na drzewa nie ucieka hihi:) (film nie jest obsługiwany przez urządzenia mobilne, dlatego można zobaczyć go TUTAJ)  



 Do zobaczenia w następnym poście! :) 



























piątek, 13 stycznia 2017

Na wesoło, part 1

Hejka! 
Ostatnio tak Was przygnębiłam, że czas na trochę rozrywki! Co powiecie na najśmieszniejsze momenty z życia.... z życia kota? Dzisiaj przedstawię Wam nietypowe sytuacje, o których wiele ludzi, którzy nigdy nie mieli styczności z tymi cudownymi zwierzętami nawet sobie nie wyobraża. Każdy z nas miał kiedyś ulubione zabawki, czy to piłka, lalki, samochody. Bawiliśmy się nimi bez przerwy. Ale jak wolny czas spędzają nasi pupile? Co robią kiedy nie ma nas w domu? Wiele osób kupuje swoim kotom najróżniejsze zabawki z różnych półek. Są to m.in.: nakręcane myszki, dzwoniące kuleczki czy patyki z piórkami. Wydawać się może, że jest to najlepszy koci wybór. Jednak co sprawia, że moje koty chodzą z ogonem ku górze? Karton! Karton? - myślicie. Właśnie tak. Oto Tosia, której jedyną potrzebną rzeczą do pełni szczęścia jest pudełko, nie ważne jakich rozmiarów... no, ale akurat ona lubi te mało dostosowane do jej rozmiarów 😂 Ah wyjąć tylko buta do przymiarki....


Ale karton to nie wszystko. Kot w wielu sytuacjach utożsamia się z dzieckiem! Tak właśnie pewnego świątecznego wieczoru zrobili Putuś i Rudolf. Czyż nie urocze z nich dzieci? Chyba naprawdę poczuły magię świąt i tradycję otwierania prezentów. Jednak nie tylko my, będąc maluchami bawiliśmy się autkami 😃


Teraz coś z serii: "Putuś, przynieś myszkę!" Czyżby to pies w kociej skórze? Nie, nie. To Pan Kot we własnej osobie! (film nie jest obsługiwany przez urządzenia mobilne, dlatego można zobaczyć go TUTAJ ! )

 
Jednak są dni kiedy koty nie mają ochoty na zabawę, można powiedzieć, że dostały lenia! Jednym z tych, który ostatnio miał taki dzień jest Rudolf. Ale żeby aż do takiego stopnia!? (film nie jest obsługiwany przez urządzenia mobilne, dlatego można zobaczyć go TUTAJ ! )



Jednakże przychodzą takie dni kiedy wszystkim zbiera się pieszczoty... Miłość ogarnia kocie serca co sprawia, że nam również robi się ciepło i zapominamy o wszystkich złych rzeczach! (film nie jest obsługiwany przez urządzenia mobilne, dlatego można zobaczyć go TUTAJ ! )

 

Z góry przepraszam Was wszystkich za nie najlepszą jakość, ale programy z których korzystam nie dają mi możliwości nabycia lepszej. Niektórzy z Was wiedzą jak to jest. Mam nadzieję, że post był interesujący i zabawny - bo właśnie taki miał być. Jeżeli tak jest mam dobrą wiadomość! Niedługo na moim blogu pojawi się druga część kocich nawyków.... nowe filmiki, zdjęcia i opisy. Serdecznie Was zapraszam! 

Tutaj lista piosenek, które wykorzystałam do stworzenia posta: 

A do tych, którzy zaczęli dzisiaj ferie:
Spędźcie je spokojnie wraz z rodziną, przyjaciółmi, oderwijcie się od szkoły i nie zapominajcie o zachowaniu bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że Wasi koci towarzysze również będą w nich brać udział:)))









wtorek, 10 stycznia 2017

FIP - co to takiego?

Witam wszystkich miłośników kotów w kolejnym poście! 😄
Dzisiaj przychodzę do Was z historią i przebiegiem choroby mojego kochanego Zenka. Jeżeli jesteś posiadaczem kota, myślę, że powinieneś o niej poczytać i zdobyć trochę cennych informacji. To, co miało miejsce w jego życiu jest bardzo rzadkie. Mało kiedy weterynarz spotyka się z diagnozą, którą jest FIP. FIP hm... Ale co to właściwie jest? Pewnie nikt z Was nie słyszał wcześniej o tej chorobie. Rozwijając ten skrót wychodzi nam Feline Infectious Peritonitis, czyli zakaźne zapalenie otrzewnej. Po nazwie można pomyśleć, że jest to tylko zapalenie, które z łatwością można wyleczyć. Niestety, realia tego wirusa są inne... Każdy dotknięty nią kotek, zostaje skazany na śmierć. Będąc w lecznicy, weterynarz powiedział nam, że są szanse na przezwyciężenie choroby, sprowadzając lek za 10tysięcy złotych. Jednak nie daje on 100% gwarancji na powodzenie. A więc jaką? Szansa wyjścia z choroby wynosi 10%. Niestety w przypadku Zenka jego stan był już tak krytyczny, że jedyną rzeczą, która mogła mu ulżyć i pomóc było uśpienie. Skąd, więc wziął się wirus? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi. Pierwsze zetknięcia z nim pojawiły się w latach 50. i do dzisiaj nikt nie wynalazł leku na jego przezwyciężenie. Badania dowiodły, że dotyka ona częściej kotów rasowych (co nie wyklucza zachorowania przez dachowce), a ogromną rolę w podatności na zachorowanie są czynniki genetyczne. Dotyka ona zwierzęta najczęściej w młodym wieku, od 3. miesiąca życia do 3 lat, ale może ujawnić się również u starszych osobników. Co ją wywołuje? Myślę, że jest to bardzo istotna wiadomość, której każdy posiadacz kota powinien być świadomy by nie doprowadzić do tragedii. Zacznę od tego co może Was zdziwić. Otóż prawie każdy kot jest nosicielem jelitowego koronawirusa (ang.coronawirus),  jednak we większości przypadków jest on zupełnie niegroźny. Jednak nie zmienia to faktu, że w każdej chwili może zaatakować. Dochodzi wtedy do jego mutacji. Kiedy odporność naszego pupila zaczyna pogarszać się, co jest spowodowane poprzez różne czynniki zewnętrzne wirus zaczyna atakować organizm. Do czynników tych należą m.in.:
 
- infekcje oddechowe,
- złe warunki hodowlane,
- niedożywienie.

Bardzo istotną rzeczą w życiu kota jest stres. Czy to  wywołany zmianą miejsca zamieszkania, podróżami w samochodzie czy wycieczkami na wystawy hodowlane, ale również zmianę właściciel. Ma on wpływ na rozwój choroby u osobników, które są nosicielami wirusa. Dlatego nie narażajcie swoich pupili na jakikolwiek stres! Od weterynarza słyszałam, że czynniki wywołujące tę chorobę można przynieść do domu nawet pod butami. Koronawirus FIPV wywołuje oczywiście odpowiedź organizmu i produkcję przeciwciał, jest ona jednak nie tylko nieskuteczna, ale wręcz pogarsza sprawę. Przeciwciała nie neutralizują wirusa, ale jedynie wiążą go, i jeśli przedostaną się przez barierę jelitową do krwiobiegu, stają się posłańcami i transporterami wirusa po całym organizmie. W taki sposób wirus FIP dostaje się do wielu różnych ważnych narządów, wywołując ich poważny stan zapalny. Co działo się z Zenkiem? Otóż pierwszym objawem, który u niego zauważyłam był spadek apetytu. A wiadomo jeżeli nasz pupil przestaje jeść to jego waga zaczyna spadać. Jego ogon nie był juz tak puszysty jak kiedyś. Zenek robił się coraz marniejszy. Kiedy jego spadek wagi zaniepokoił nas jak najprędzej podjęliśmy decyzje o wizycie w klinice. Niestety wynikiem zachowania Zenka mogło być wiele chorób. Właśnie dlatego FIP jest bardzo i to bardzo trudny do zdiagnozowania. U wielu osobników pojawia się również biegunka. A więc co zrobił lekarz? Przez następne kilka tygodni jeździliśmy na wizyty po najróżniejsze witaminy i środki poprawiające odporność. Było lepiej? Tak. Szkoda, że tylko na chwilę... Przez moment Zenek zaczął jeść i jego stan się poprawił, niestety było to złudne. Lekarze robili najróżniejsze badania, jednak nic nie wykazywało niepokojących rzeczy. Zenek był już u skraju wyczerpania. Jego stan był krytyczny. Jedyne co robił to leżał obok kominka wpatrując się w jedno miejsce. To było straszne. Widziałam jak cierpi, ale nie byłam w stanie mu pomóc - ja, ani lekarze... Trzeba było podjąć radykalne kroki. Brzuch Zenka został ogolony i rozkrojony. Jeżeli inne badania nic nie wykazały, jedyną opcją zostały oględziny organów wewnętrznych. Po widoku, który zobaczył lekarz, jego mina mówiła sama za siebie - to koniec. Wnętrze jamy brzusznej było wypełnione białą pieniąca się substancją. Właśnie wtedy weterynarz mógł postawić diagnozę - FIP. Wystąpił on w postaci wysiękowej. W tej formie choroby bardzo szybko pojawia się charakterystyczny, słomkowej barwy pienisty płyn, zbierający się w jamach ciała, lepki w dotyku z powodu dużej ilości elementów białkowych. Zbiera się on  najczęściej w jamie brzusznej, rzadziej w klatce piersiowej, niekiedy w obu. Drugą postacią jest postać bezwysiękowa. Jest ona o wiele rzadsza od tej poprzedniej, ale i trudniejsza w zdiagnozowaniu. Niestety nie miałam z nią do czynienia, więc nie wiem za wiele na jej temat. Po śmierci Zenka byłam zrozpaczona. Nawet dzisiaj poruszając tak wrażliwy dla mnie temat mam łzy w oczach. Jednak najgorszy ból w tym wszystkim sprawiła mi moja bezradność. Choroba, która go dotknęła jest na tyle rzadka i trudna do wykrycia, że uniemożliwiła skrócenie jego cierpień. Gdyby nie operacja, postawienie diagnozy i bezbolesne uśpienie Zenek zginąłby tragicznie. Narządy objęte lepką pianą najprawdopodobniej w końcowej fazie pękłyby powodując niewyobrażalny ból dla nas wszystkich. Myślę, że jego koniec był takim szczęściem w nieszczęściu, ponieważ nawet nie wiedział, że już nigdy nas nie zobaczy, odszedł bezboleśnie. Gdyby jednak lekarze weterynarii nie zdecydowali się na operacje we właściwym czasie nawet nie chce myśleć jakby się to wszystko skończyło. Przykro mi, że śmierć dotknęła go tak szybko, w wieku nawet nie dwóch lat. 😿 Podsumowując historię mojego kota oraz analizując informacje o wirusie, który go dotknął należy pamiętać o tym, iż choroba ta jest najczęściej wywoływana spadkiem odporności kota (w przypadku, kiedy jest on nosicielem wirusa), więc tu spoczywa olbrzymia odpowiedzialność właścicieli kotów, aby dbali o ich profilaktyczne szczepienia, regularne odrobaczania, odpowiednie żywienie oraz chronili przed stresem w szerokim tego słowa znaczeniu. Ograniczając do minimum te czynniki, zwiększa się szanse na dłuższe życie pupila. Jednak pamiętajmy i pocieszajmy się faktem, że nie jest to choroba częsta, a dzięki rozwojowi wiedzy na jej temat na pewno niedługo uda się nam z nią uporać. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

Jeżeli macie do mnie pytania dotyczące tego postu pytajcie śmiało! Z wielką chęcią na nie odpowiem:)

Na zakończenie kot, którego nigdy nie wymarzę z pamięci - Zenek 🐱💖





 Do zobaczenia w kolejnych postach! 😊